czwartek, 30 kwietnia 2015

Laura

        Laura wybiegła na dwór. Chłodny wiatr orzeźwił na chwilę gęste, lepkie powietrze i rozwiał czarne włosy Laury. Na jej usta ciskały się najokropniejsze przekleństwa jakie mogłyby zostać wymyślone przez jej bystry umysł i wypowiedziane przez pełne, bordowe wargi. Nie chciała płakać, ale łzy zdawały się same wypływać, przecinając jej blade policzki srebrzystą smugą. Ulice były puste, towarzyszyły jedynie Laurze głuchym echem jej kroków. Latarnie rzucały mętne światło, w sklepowych witrynach odbijały się gwiazdy. Zapach powietrza po niedawnym deszczu uwolnił ją. Szła przed siebie, nocą. Ametystowa sukienka zdawała się nie leżeć, ale opływać jej smukłą sylwetkę. Czarne oczy świeciły ze złości i rozżalenia. Trzęsła się ze zdenerwowania i z szału zapominała o Bożym świecie. Szła przed siebie.
        Nagle, stanęła jak wryta. Nie zdążyła jeszcze w żaden sposób zareagować na przechodnia, który opierał się nonszalancko o murek, z jedną nogą zgiętą, paląc papierosa. Ledwie dostrzegła dogasający w ciemności żar spadający w kierunku ziemi, gdy nieznajomy chwycił ja ręką w talii i mocno przyciągnął do siebie. Nie myślała o niczym, kiedy swoim gorącym ciałem przylgnął do niej i w szybkim obrocie oparł ją o murek, zasłaniając ją całą. Jego usta zdawały się palić jej chłodną szyję, delikatna dłoń wtopiła się z rozkoszą w jej włosy, podczas gdy druga stanowczo trzymała ją, przyciskając to nabrzmiałego torsu. Mężczyzna całował ją namiętnie, całym sobą napierając na jej drobne piersi. Kiedy z gardłą Laury wydobył się cichy pomruk zadowolenia, mężczyzna cofnął się o krok, poprawił kapelusz i odszedł.
       
        Drzwi otworzył jej Kuba.
- Gdzie byłaś? Martwiłem się. Przepraszam, miałaś rację. Nie powinienem był tego mówić. Chodźmy już spać.
Laura chwyciła rękę Kuby i poszła za nim do sypialni. Jej skóra była nabrzmiała od ciepłego dotyku, usta miały na sobie smak rozkoszy, a serce ukrywało tajemnicę w najskrytszych zakamarkach duszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz